niedziela, 28 września 2014

36. PZU Maraton Warszawski - relacja

DATA:
28-09-2014

MIEJSCE: 
Warszawa

GODZINA STARTU: 
9:00

DYSTANS: 
42.195 km

POGODA:
Bardzo słonecznie, ale chłodno. Dopiero na 37 kilometrze słońce zaczęło trochę doskwierać.

ORGANIZATOR:
Fundacja "Maraton Warszawski"

BIEGI TOWARZYSZĄCE:
Maraton hand-bike
Bieg na Piątkę
Biegi dla dzieci od 3 do 14 lat z serii "Mali Bohaterowie Narodowego"

OPŁATA STARTOWA:
100zł - do 31 sierpnia 2014
150zł - do 14 września 2014
200zł - po 14 września 2014

PARKINGI: 
bardzo duży płatny parking na Błoniach Stadionu Narodowego, tuż obok całego zaplecza biegu

PAKIET STARTOWY: 
numer startowy z wbudowanym chipem do pomiaru czasu, agrafki, napój izotoniczny, gąbka, frotka na rękę, gumowa opaska, żel energetyczny, masa ulotek reklamowych, gazetka z podstawowymi informacjami, kupony rabatowe, worek na depozyt oraz dodatkowo koszulka okolicznościowa (za dodatkową opłatą 69 zł)

TRASA:

MEDAL:

ILOŚĆ PUNKTÓW ODŚWIEŻANIA:
Łącznie 15 punktów. Na 5km woda, od tego momentu punkty odżywcze i odświeżania co 2,5 kilometra w układzie izotonik+woda lub woda+banany. Dodatkowo jeden punkt z żelami.

LICZBA UCZESTNIKÓW:
6679

WYNIKI:
http://pzumaratonwarszawski.com/files/36maratonwarszawski_oficjalne.pdf

NASZE WRAŻENIA:

Piotrek:
To był mój debiut w maratonie, więc nie ukrywam, że miałem lekki stresik. Jednak jak dla mnie organizacja tego maratonu była wzorowa. Całe główne zaplecze biegu zorganizowano w garażach Stadionu Narodowego. Może i przed biegiem zabrakło w nich trochę miejsca, ale na szczęście nie trzeba było siedzieć i marznąć na zewnątrz, a w dzień startu rano było naprawdę zimno. Cały bieg potraktowałem testowo. Chciałem zmierzyć się z tym dystansem i muszę przyznać, że nie są to przelewki. Pierwszą połowę dystansu biegłem razem ze Sławkiem i było naprawdę sympatycznie, jednak w okolicach 30 kilometra moje nogi coraz bardziej dawały o sobie znać. Miałem 3 kilometry naprawdę nieprzyjemnego kryzysu, który na szczęście udało mi się zwalczyć poprzez zażycie żeli energetycznych i bananów oraz picie izotoniku. Nogi nadal bolały, ale przynajmniej byłem już w stanie biec do samej mety (co prawda na 300 metrów przed meczą złapał mnie lekki skurcz łydki, ale jakoś już doczłapałem o końca). Cieszę się, że punkty odświeżania były aż tak często. To naprawdę bardzo ułatwiło ten bieg. No i ten finisz na Stadionie Narodowym to także wyjątkowe przeżycie, szczególnie po takiej ciężkiej walce. Generalnie do organizacji biegu nie mam żadnych zastrzeżeń. Życzę każdemu, żeby jego debiut na tym morderczym dystansie odbył się w tak komfortowych warunkach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz