czwartek, 6 sierpnia 2015

City Trail onTour (Warszawa) - relacja

DATA:
06-08-2015

MIEJSCE:
Warszawa

GODZINA STARTU:
19:00

DYSTANS: 
5 km

POGODA:
Niesamowicie gorąco. Temperatura w granicach 34*C, pełne słońce i minimalny wiatr.

ORGANIZATORZY:
Stowarzyszenie GRAND PRIX Poznania
Piotr Książkiewicz Sport & Event Consulting

BIEGI TOWARZYSZĄCE:
brak

TRASA:

LICZBA UCZESTNIKÓW:
268

WYNIKI:
http://citytrail.pl/ontour/wyniki/id/329

NASZE WRAŻENIA:

Piotrek:
Ostatnio w Warszawie zrobiła się moda na organizację imprez biegowych w środku tygodnia. Zwykle poważne imprezy biegowe organizuje się w weekend, jednak cieszący się olbrzymią popularnością cykl biegów On The Run udowodnił, że warszawiacy bardzo lubią biegać w zawodach także w środku tygodnia i imprezy te także cieszą się olbrzymią popularnością. Nie inaczej było z czwartkowym biegiem City Trail onTour w Warszawie, który zgromadził ponad 250 zawodników. Niby nie wydaje się to jakąś imponującą liczbą, szczególnie jak na stolicę, ale patrząc na fakt, że tego dnia pogoda nie nadawała się nawet do leżenia na dworzu (34*C, pełne słońce i minimalny wiaterek), można uznać taką frekwencję za wysoką. Już sam spokojny spacer na miejsce startu spowodował, że na moim ciele pojawiły się kropelki potu, a czekając na rozpoczęcie biegu w tłumie zawodników czułem się trochę jak w saunie. A była już prawie 19:00. Koszmar. Myślałem, że jak wystartuję będzie trochę lepiej, bo pęd powietrza da lekki przewiew. Jednak niestety bardzo się myliłem. Już po pierwszych dwóch kilometrach byłem tak mokry i wykończony, że gdyby nie wrodzona ambicja i wola walki chętnie zszedłbym z trasy, albo przynajmniej zaczął maszerować. Na szczęście przyczepiłem się do jakiejś grupy zawodników, która biegła całkiem niezłym tempem i postanowiłem się ich trzymać. Udało mi się to do 4 kilometra, kiedy to w oddali zobaczyłem linię mety. W tym momencie nie byłem już w stanie przyspieszyć i starałem się jedynie doczłapać jakoś do końca tej męki. Końcówka dłużyła się niemiłosiernie, ale czas jaki ujrzałem na elektronicznym zegarze na linii mety bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jednak mój organizm, nawet po zakończeniu biegu był w takim stanie, że bałem się usiąść czy nawet położyć, bo czułem się totalnie przegrzany. Pot spływał mi na oczy i długo walczyłem z mocną zadyszką. Dopiero po minucie delikatnego marszu, wszystko wróciło do normy. Tak, źle po biegu nie czułem się jeszcze nigdy, a to przecież było raptem 5 kilometrów. Coś niesamowitego. Obiektywnie stwierdzam, że narzuciłem sobie zbyt mocne tempo, jak na taką pogodę i stąd też bieg ten nie sprawiał mi żadnej przyjemności. Jedyne z czego jestem dumny, to fakt, że wygrałem z sobą i do końca zachowałem niezłe tempo biegu, mimo tego, że już od 2 kilometra miałem ochotę rzucić to wszystko i zejść z trasy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz