Październik to chyba jeden z najfajniejszych miesięcy na start w zawodach biegowych, ponieważ temperatura jest wtedy przeważnie idealna do biegania, co po letnich upałach jest prawdziwą ulgą dla organizmu. Ten październik był dla nas szczególnie wyjątkowy, ponieważ przed Sławkiem i Piotrkiem były dwa ostatnie biegi do Korony Polskich Półmaratonów, biegi o tyle ciężkie, że odbywały się tuż po sobie. Był tylko 1 tydzień przerwy między nimi.
Zacznijmy jednak od początku. Pierwszy weekend października to tradycyjnie bieg Biegnij Warszawo, co do którego mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony startuję w nim co roku, z drugiej jednak uważam, że to co robią organizatorzy to lekkie przegięcie. Co do opłaty startowej za ten bieg krążą już legendy. Z roku na rok jest ona coraz wyższa, a sam pakiet startowy tak naprawdę coraz mniejszy. Jedno co muszę przyznać, to fakt, że koszulki załączone w pakiecie są zawsze bardzo dobrej jakości i faktycznie widać, że biegacze dostają porządny produkt, a nie koszulki robione najtańszym kosztem. Przejdźmy jednak do samych zawodów. Co mocno nas zaskoczyło to bardzo wysoka temperatura. Po 5 kilometrze było nam naprawdę gorąco, a bieg nie był specjalnie komfortowy. Słońce mocno dawało w kość. Udało się nam jednak osiągnąć całkiem przyzwoite wyniki i generalnie bieg ukończyliśmy w bardzo dobrych nastrojach.
Kolejny weekend nie był już tak ambitny jeśli chodzi o starty. Poza tradycyjnymi sobotnimi parkrunami, na których zresztą Sławek i Piotrek poprawili swoje życiówki na 5 kilometrów, udało się także zaliczyć dodatkowo lekkie i sympatyczne biegi na krótszych dystansach. Piotrek pobiegł na 4 kilometry w I Biegu Sokoła w Krakowie, którego trasa przebiegała po utwardzonych, wąskich ścieżkach na Krakowskich Błoniach, a Sławek wystartował w słynnym Bemowskim Biegu Przyjaźni na 5 kilometrów, którego oprawa pozwala jego uczestnikom i kibicom wrócić na chwilę do czasów PRL'u i przypomnieć sobie jak kiedyś się żyło. Nie będę wnikał w szczegóły, ale powiem tylko, że ten bieg to naprawdę fajne przeżycie.
Druga połowa miesiąca to dużo ambitniejsze starty, ponieważ Sławek i Piotrek kontynuowali swoją walkę o Koronę Półmaratonów Polskich i pobiegli w półmaratonie w Gliwicach, a tydzień później w Krakowie. Bieg w Gliwicach był dla Piotrka niesamowitym przeżyciem, ponieważ biegł jak w transie. Od początku narzucił sobie mocne tempo i co najważniejsze utrzymał je do końca, dzięki czemu udało mu się złamać 2 godziny pobijając swoją życiówkę w półmaratonie o ponad 3 minuty. Sławek z kolei strasznie narzekał na ten bieg i twierdził, że jakąkolwiek przyjemność miał dopiero od 10 kilometra. Co ciekawe tydzień później w Krakowie sytuacja się odwróciła. Sławkowi biegło się super, a Piotrek narzekał na ból nóg i mimo tego, że półmaraton ukończył w całkiem przyzwoitym czasie, twierdził, że miał z tego niewielką przyjemność. Magia biegania. Najważniejsze, że startem w Krakowie, Sławek i Piotrek osiągneli swój główny tegoroczny cel biegowy czyli Koronę Polskich Półmaratonów. Gratulujemy!!!
A co u reszty żółwi? Chinczyk dzielnie wspiera rozwój parkruna w Jeleniej Górze. Oprócz tego, że sam co pewien czas startuje, czynnie wspiera organizację i promocję tego wyjątkowego kameralnego biegu, który wszystkim naprawdę gorąco polecam. Mariola po spektakularnym sezonie uwieńczonym udanym startem w maratonie na razie zrobiła sobie przerwę do końca roku, aby naładować akumulatory na przyszły sezon biegowy. A co robią Ania i Robert? Sam chciałbym to wiedzieć... :)
Żółw Wagi Ciężkiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz