Od września trochę zmieniam formę prowadzenia naszej strony klubowej. Jako, że pisanie relacji z biegów jest obecnie dla mnie dość czasochłonne i najzwyczajniej w świecie nie chce mi się co tydzień siadać do komputera i pisać o kolejnych biegach od teraz będę jedynie pisał krótkie podsumowania miesiąca, w których zawrę wszystkie najważniejsze wydarzenia dla naszego klubu, które wydarzyły się w danym miesiącu.
Za nami bardzo ciekawy wrzesień. Przede wszystkim nasze szeregi zasilił nowy bardzo obiecujący biegacz Sławek, zwany Chinskim Żółwiem. Sławek to były zawodowy kolarz, który od niedawna wziął się na poważnie za bieganie i trzeba przyznać, że zrobił to bardzo skutecznie. Aktywnie reprezentuje Pędzące Żółwie podczas biegów parkrun w Jeleniej Górze, osiągając w nich naprawdę świetnie wyniki. 23.50 w debiucie na 5 km naprawdę robi wrażenie. W ramach wyjaśnienia kwestii formalnych, jako, że to nasz drugi Sławek w ekipie, aby nam się nie mieszało o kim piszę, od tej pory będę posługiwał się w relacjach i artykułach ulubionym nickiem Chińskiego Żółwia - Chinczyk.
Poza tym wrzesień upłynął nam przede wszystkim pod kątem biegów półmaratońskich i maratońskich. Sławek i Piotrek dzielnie realizowali plan biegów półmaratońskich wchodzących w skład Korony Półmaratonów Polskich. Łupem Piotrka padły słynny półmaraton w Pile, gdzie co roku rozgrywane są Mistrzostwa Polski w półmaratonie oraz niezwykle urokliwy, ale dość wymagający i pełen podbiegów Bieg Lechitów w Gnieźnie, który naprawdę potrafi nieźle dać w kość. W tym pierwszym Piotrek pobił nawet swoją życiówkę, ale jak sam twierdzi było to przede wszystkim zasługą niezwykle deszczowej pogody. Praktycznie od startu padało i było tak zimno, że nie dało się biec wolno. Sławek niestety ze względu na napięty kalendarz musiał odpuścić bieg w Pile i skoncentrował się jedynie na biegu w Gnieźnie, gdzie niestety doznał niemiłej i bolesnej kontuzji stopy. Jednak olbrzymia wola walki, wytrzymałość i doświadczenie naszego Żółwia Weterana pozwoliło ukończyć mu ten bieg i na dodatek poprawić swój najlepszy wynik w półmaratonie w 2015 roku. Niestety kontuzja wykluczyła go z dalszych startów co najmniej do końca września.
Kolejnym niezwykle istotnym, jeżeli nie najważniejszym epizodem w tym miesiącu był także 37. PZU Maraton Warszawski, który był niezwykle ważny dla naszego klubu ze względu na nasz mały wewnętrzklubowy pojedynek. Zrobiliśmy sobie mały wyścig. Mariola debiutująca na dystansie maratońskim musiała stawić czoło naszej sztafecie o niezwykle wymownej nazwie - Pędzące Żółwie w pogoni za Mariolą w skład, której weszli Sławek, Robert i Piotrek. Jednak na Mariolę nie było mocnych. Pokonała sztafetę o ponad 3 minuty i w pięknym stylu ukończyła swój pierwszy maraton w imponującym jak na debiut czasie, a co najważniejsze, jak wynika z jej relacji, cały czas biegła z uśmiechem na twarzy. Brawo!
We wrześniu Pędzące Żółwie zaliczyły także, szereg mniejszych, lecz równie ciekawych biegów. Poza parkrunami, które już na stałe zagościły w naszym kalendarzu biegowym Piotrek pobiegł także w II Biegu Czterech Generałów po Twierdzy Modlin, który chyba stał się jednym z jego ulubionych biegów na 10 km, bo co roku poprawia tam swoją życiówkę, mimo tego, że trasa i warunki zupełnie temu nie sprzyjają. Dwa razy trzeba było pokonać dość mocny i stromy podbieg, a na dodatek Piotrek ze względu na sobotnie wesele miał totalnie nieprzespaną noc. Spał 2 godziny, na śniadanie zjadł jedynie jakiegoś sztucznego rogalika z czekoladą i generalnie twierdził, że przed biegiem jedynie o czym marzył to łóżko. Jednak osiągnięty wynik pokazuje coś innego. Poza tym Piotrek zaliczył także mały i kameralny II Bieg im. Tomasza Hopfera w Konstancinie-Jeziorna, którego trasa przebiegała po sympatycznych konstancińskich lasach, a co ciekawsze była kopią trasy, na której co tydzień odbywa się parkrun w Konstancinie, z tą różnicą, że biegło się w przeciwnym kierunku.
Jednym słowem to był fajny miesiąc, pełen ciekawych biegów, podczas których osiągaliśmy naprawdę dobre wyniki. Mam nadzieję, że październik będzie dla nas równie interesujący i udany.
Żółw Wagi Ciężkiej
Gratuluję wszytskim wyników :) Zapraszam do biegów w Karkonosze :)
OdpowiedzUsuńNo, ja chętnie powtórzę kiedyś wasz parkrun w Jeleniej Górze. Ta trasa naprawdę nie daje o sobie zapomnieć. Jeszcze nigdy się tak nie skatowałem na parkrunie :)
OdpowiedzUsuń