poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Kwiecień 2018 - podsumowanie miesiąca

STATYSTYKI

Biegi na 5 km: 5
Biegi na 10 km: 8
Biegi na 15 km: 0
Półmaratony: 0
Maratony: 2
Biegi ultradystansowe: 0
Inne dystanse: 1
Łączna ilość biegów: 16
Przebiegnięty dystans: 254 km

NASZE STARTY

DATA
DYSTANS
BIEG
WYNIKI
2018-04-29
4 km
Łódź Run Hau 2018 (Virtual Run)
2018-04-29
10 km
IV Bieg nad Tanwią (Susiec)
2018-04-28
5 km
Parkrun Konstancin-Jeziorna #211
2018-04-25
10 km
82. Bieg do Herbacianego Domku (Warszawa)
2018-04-22
42,195 km
Orlen Warsaw Marathon (Warszawa)
2018-04-22
10 km
Bieg Oshee (Warszawa)
2018-04-21
5 km
Parkrun Konstancin-Jeziorna #210
2018-04-18
10 km
81. Bieg do Herbacianego Domku (Warszawa)
2018-04-15
10 km
V Bieg SGH (Warszawa)
2018-04-14
10 km
Electrolux 3. Nocna Dycha (Brzeg)
2018-04-14
5 km
Parkrun Konstancin-Jeziorna #209
2018-04-14
5 km
Parkrun Warszawa-Żoliborz #208
2018-04-11
10 km
Kielce Run Hau 2018 (Virtual Run)
2018-04-08
42,195 km
45. Maraton Dębno
2018-04-07
5 km
Parkrun Dąbrówka #34
2018-04-04
10 km
80. Bieg do Herbacianego Domku (Warszawa)


NOWE ŻYCIÓWKI

Piotrek: 04:54:10 - Maraton (45. Maraton Dębno)


NASZE WRAŻENIA

Piotrek:
Kwiecień 2018 był dla mnie miesiącem prawdziwej próby. Kiedy 8. kwietnia stanąłem na starcie maratonu w Dębnie w mojej głowie kłębiło się masę myśli. Adrenalina była tak wielka, że praktycznie pół nocy przed biegiem nie spałem, a rozmyślałem jak sobie poradzę z tym maratonem. Pogoda zapowiadała się fatalnie. Miało być słońce i upał. Do tej pory wszystkie maratony biegałem w bardzo korzystnych warunkach pogodowych. Było przeważnie stosunkowo chłodno i sympatycznie. W Dębnie pogoda niespecjalnie nadawała się jednak do biegania, a trzeba było pokonać ponad 42 kilometry w limicie 5 godzin. Limit ten ze względu na trudne warunki pogodowe podniesiono co prawda przed startem do 6 godzin. Zostało to jednak ogłoszone już po przebiegnięciu większości biegaczy przez linię startu, więc większość nie słyszała tego komunikatu i nie była świadoma tego faktu. Biegłem razem ze Sławkiem, naszym Żółwiem Weteranem. Tradycyjnie zaczęliśmy spokojnie, tym bardziej, że było naprawdę  bardzo ciepło i pogoda nie pozwalała na szarżowanie. Na szczęście organizatorzy stanęli na wysokości zadania i praktycznie co 2,5 km był jakiś punkt z wodą, izotonikami i innymi wspomagaczami typu banany czy herbatniki. Dzięki temu można było regularnie polewać się wodą co powodowało, że słońce i wysoka temperatura powietrza nie były aż tak odczuwalne. Kiedy po przekroczeniu 21 kilometrów zobaczyłem, że Sławek trochę osłabł i zmniejszył tempo, postanowiłem resztę dystansu pokonać sam. Byłem mocno zaskoczony, ponieważ drugą połowę dystansu biegło mi się dużo lepiej niż pierwszą. Organizm przyzwyczaił się już do ciężkich warunków, a możliwość regularnego chłodzenia i uzupełniania płynów spowodowała, że biegło mi się całkiem komfortowo jak na taką pogodę. Spokojnie sobie człapałem wyprzedzając kolejnych biegaczy, z których większość już łączyła bieg z marszem. Ja konsekwentnie cały czas truchtałem do mety ani razu nie przechodząc do marszu. Nogi miałem już tak zmęczone, że obawiam się, że gdybym przeszedł do marszu, to ciężko byłoby mi się znowu zmobilizować do biegu. Kiedy przekroczyłem linię mety i zobaczyłem swój czas byłem mocno zaskoczony. Mimo ciężkich warunków, poprawiłem swoją życiówkę w maratonie o kilka minut. Szok! To Dębno, które tak przerażało mnie od początku roku zostało w pełni okiełznane i to w bardzo satysfakcjonującym dla mnie stylu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz