Bieg Flagi to bardzo ciekawa impreza odbywająca się tradycyjnie 2
maja w ramach obchodów święta Dnia Flagi. Całe zaplecze imprezy
znajdowało się w miejscu niezwykłym - Cytadeli Warszawskiej. Sam bieg
nie był jednak główną atrakcją całej imprezy. Na terenie Cytadeli
Warszawskiej ustawiono wiele stoisk z wojskowymi akcentami. Można było
postrzelać z karabinku do celu, obejrzeć różne ciekawe repliki broni,
skosztować żołnierskich posiłków, a także zapoznać się z ofertą różnych
polskich szkół wojskowych. Oprócz tego na terenie Cytadeli zbudowano
olbrzymią scenę, na której odbywały różne występy. Można było między
innymi obejrzeć pokaz musztry paradnej Orkiestry Wojskowej z Siedlec, a
po rozpoczęciu biegu podobno także posłuchać Reprezentacyjnego Zespołu
Artystycznego Wojska Polskiego. Tego jednak nie słyszeliśmy, ponieważ w
tym czasie byliśmy już na trasie :)
Przejdźmy jednak teraz do samego biegu. Biuro zawodów, depozyty oraz szatnie zorganizowano w jednym z budynków na terenie Cytadeli. Odbiór pakietów, tradycyjnie z podziałem na numery odbywał się bardzo sprawnie, a obsługa depozytów także nie budziła zastrzeżeń. Jedynym mankamentem były jednak bardzo małe szatnie i niewielka ilość toalet w samym budynku. Co prawda postawiono parę toy-toy'i także poza budynkiem, ale jednak moim zdaniem było ich troszkę za mało. Z drugiej jednak strony, rzadko można znaleźć imprezy, gdzie ilość toalet jest wystarczająca, więc myślę, że kolejki do toalet przed biegiem to już taki standard podczas wszelkich zawodów biegowych, do którego biegacze powinni się przyzwyczaić.
Sam pakiet był dość standardowy - agrafki, chip oraz bardzo ładny numer startowy. Myślałem, że po występie w tylu imprezach biegowych nic nie będzie w stanie mnie już zaskoczyć, ale tym razem, po raz kolejny zadziwił mnie chip do pomiaru czasu. Każdy biegacz otrzymał opaskę z załączonym elektronicznym chipem, którą należało umieścić bucie i samemu skleić. Prawdę mówiąc nie miałem zaufania co do takiego zabezpieczenia chipa podczas biegu i bałem się, że pod wpływem niekorzystnych warunków atmosferycznych i siły działającej na but podczas biegania coś może się poluzować, ale na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Jednak dość duża wielkość i szerokość opaski mogła spowodować, że samo jej umieszczenie na bucie mogło być dla wielu biegaczy dość uciążliwe i problematyczne.
Po zapięciu numerów i umieszczeniu niewygodnego chipa udaliśmy się w kierunku startu, żeby trochę się rozgrzać. Pogoda tego dnia była idealna do biegania. Panowało duże zachmurzenie i było dość chłodno. Na dodatek na pięć minut przed startem zaczął padać lekki deszcz. Spowodowało to, że zrobiło się naprawdę zimno i wszyscy biegacze z niecierpliwością czekali na start biegu. Przed samym startem zorganizowano chyba jeszcze jakieś pokazy z flagami. Jako, że staliśmy jednak dość daleko, niewiele byliśmy w stanie zobaczyć. Około godziny 15:00 bieg wystartował. Start oznajmiono głośnym strzałem z armaty.
Biegacze mieli do pokonania 10 kilometrową trasę złożoną z 3 okrążeń. Okrążenie przebiegało częściowo przez teren Cytadeli, a następnie prowadziło sympatycznymi wąskimi drogami osiedlowymi wokół samej Cytadeli. Na końcu ponad 3 kilometrowego okrążenia na biegaczy czekał dość mocny podbieg, który naprawdę potrafił dać w kość. Na dodatek trzeba go było pokonać, aż 3 razy. Z minusów, na trasie nie dawano biegaczom żadnej wody. Nie ukrywam, że trochę to nas zaskoczyło, ponieważ przed samym startem widzieliśmy jakieś dzieci z baniakami wody stojące wzdłuż trasy. Po co były im te baniaki, nie mam pojęcia. Jednak raczej nie były one przeznaczone dla biegaczy. Na szczęście tego dnia było bardzo chłodno i bez tej wody jakoś można było się obyć.
Mimo tego, że trasa nie była najlżejsza udało nam się osiągnąć naprawdę niezłe czasy. Myślę, że w dużej mierze była to zasługa bardzo korzystnej pogody i przypuszczam, że dzięki temu, wielu biegaczy tego dnia poprawiło swoje życiówki. Po przekroczeniu mety na zawodników czekał piękny medal oraz półlitrowa butelka wody. Jednak niekorzystna pogoda spowodowała, że nie chciało nam się po biegu czekać na dekoracje i dalsze występy sceniczne, dlatego od razu po biegu, usatysfakcjonowani dobrymi rezultatami, opuściliśmy teren Cytadeli Warszawskiej.
Reasumując, Bieg Flagi to na pewno bardzo ciekawa impreza, która jest świetną opcją dla biegaczy z Warszawy i okolic, którzy chcą spędzić czynnie długi weekend majowy, a nie chce im się biec w odbywającym się 3 maja słynnym warszawskim Biegu Konstytucji na 5 kilometrów. Jeżeli mam być szczery, uważam, że Bieg Flagi jest dużo ciekawszą alternatywą. Dystans jest bardziej wymagający, impreza odbywa się w bardzo interesującym miejscu, a trasa jest bardzo ciekawa i urozmaicona. Na dodatek nie biegną w nim takie tłumy (w tegorocznej edycji wystartowało jedynie około 600 osób). Poza tym biegowi towarzyszą liczne dodatkowe atrakcje. Trzeba przyznać, że jest to naprawdę nieźle zorganizowana impreza i myślę, że Pędzące Żółwie chętnie wystartują w niej ponownie za rok.
Przejdźmy jednak teraz do samego biegu. Biuro zawodów, depozyty oraz szatnie zorganizowano w jednym z budynków na terenie Cytadeli. Odbiór pakietów, tradycyjnie z podziałem na numery odbywał się bardzo sprawnie, a obsługa depozytów także nie budziła zastrzeżeń. Jedynym mankamentem były jednak bardzo małe szatnie i niewielka ilość toalet w samym budynku. Co prawda postawiono parę toy-toy'i także poza budynkiem, ale jednak moim zdaniem było ich troszkę za mało. Z drugiej jednak strony, rzadko można znaleźć imprezy, gdzie ilość toalet jest wystarczająca, więc myślę, że kolejki do toalet przed biegiem to już taki standard podczas wszelkich zawodów biegowych, do którego biegacze powinni się przyzwyczaić.
Sam pakiet był dość standardowy - agrafki, chip oraz bardzo ładny numer startowy. Myślałem, że po występie w tylu imprezach biegowych nic nie będzie w stanie mnie już zaskoczyć, ale tym razem, po raz kolejny zadziwił mnie chip do pomiaru czasu. Każdy biegacz otrzymał opaskę z załączonym elektronicznym chipem, którą należało umieścić bucie i samemu skleić. Prawdę mówiąc nie miałem zaufania co do takiego zabezpieczenia chipa podczas biegu i bałem się, że pod wpływem niekorzystnych warunków atmosferycznych i siły działającej na but podczas biegania coś może się poluzować, ale na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Jednak dość duża wielkość i szerokość opaski mogła spowodować, że samo jej umieszczenie na bucie mogło być dla wielu biegaczy dość uciążliwe i problematyczne.
Po zapięciu numerów i umieszczeniu niewygodnego chipa udaliśmy się w kierunku startu, żeby trochę się rozgrzać. Pogoda tego dnia była idealna do biegania. Panowało duże zachmurzenie i było dość chłodno. Na dodatek na pięć minut przed startem zaczął padać lekki deszcz. Spowodowało to, że zrobiło się naprawdę zimno i wszyscy biegacze z niecierpliwością czekali na start biegu. Przed samym startem zorganizowano chyba jeszcze jakieś pokazy z flagami. Jako, że staliśmy jednak dość daleko, niewiele byliśmy w stanie zobaczyć. Około godziny 15:00 bieg wystartował. Start oznajmiono głośnym strzałem z armaty.
Biegacze mieli do pokonania 10 kilometrową trasę złożoną z 3 okrążeń. Okrążenie przebiegało częściowo przez teren Cytadeli, a następnie prowadziło sympatycznymi wąskimi drogami osiedlowymi wokół samej Cytadeli. Na końcu ponad 3 kilometrowego okrążenia na biegaczy czekał dość mocny podbieg, który naprawdę potrafił dać w kość. Na dodatek trzeba go było pokonać, aż 3 razy. Z minusów, na trasie nie dawano biegaczom żadnej wody. Nie ukrywam, że trochę to nas zaskoczyło, ponieważ przed samym startem widzieliśmy jakieś dzieci z baniakami wody stojące wzdłuż trasy. Po co były im te baniaki, nie mam pojęcia. Jednak raczej nie były one przeznaczone dla biegaczy. Na szczęście tego dnia było bardzo chłodno i bez tej wody jakoś można było się obyć.
Mimo tego, że trasa nie była najlżejsza udało nam się osiągnąć naprawdę niezłe czasy. Myślę, że w dużej mierze była to zasługa bardzo korzystnej pogody i przypuszczam, że dzięki temu, wielu biegaczy tego dnia poprawiło swoje życiówki. Po przekroczeniu mety na zawodników czekał piękny medal oraz półlitrowa butelka wody. Jednak niekorzystna pogoda spowodowała, że nie chciało nam się po biegu czekać na dekoracje i dalsze występy sceniczne, dlatego od razu po biegu, usatysfakcjonowani dobrymi rezultatami, opuściliśmy teren Cytadeli Warszawskiej.
Reasumując, Bieg Flagi to na pewno bardzo ciekawa impreza, która jest świetną opcją dla biegaczy z Warszawy i okolic, którzy chcą spędzić czynnie długi weekend majowy, a nie chce im się biec w odbywającym się 3 maja słynnym warszawskim Biegu Konstytucji na 5 kilometrów. Jeżeli mam być szczery, uważam, że Bieg Flagi jest dużo ciekawszą alternatywą. Dystans jest bardziej wymagający, impreza odbywa się w bardzo interesującym miejscu, a trasa jest bardzo ciekawa i urozmaicona. Na dodatek nie biegną w nim takie tłumy (w tegorocznej edycji wystartowało jedynie około 600 osób). Poza tym biegowi towarzyszą liczne dodatkowe atrakcje. Trzeba przyznać, że jest to naprawdę nieźle zorganizowana impreza i myślę, że Pędzące Żółwie chętnie wystartują w niej ponownie za rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz