niedziela, 4 maja 2014

10 km Run Toruń 2014 - relacja

Run Toruń to jedna z najważniejszych imprez biegowych odbywających się od paru lat w Toruniu. W zawodach tych miałem przyjemność brać udział już w zeszłym roku i przywiozłem z nich bardzo miłe wspomnienia, dlatego w tym roku namówiłem pozostałe Pędzące Żółwie na wyjazd do Torunia i start w tegorocznym biegu. Niestety muszę z przykrością stwierdzić, że w przeciwieństwie do poprzedniej edycji biegu tym razem nie obyło się bez paru sporych wpadek organizatorów. Zacznijmy jednak od początku.

Run Toruń jest imprezą dość specyficzną, ponieważ start i meta biegu znajdują się w dwóch zupełnie innych miejscach. Podobnie jak w zeszłym roku, bieg rozpoczynał się w okolicy centrum handlowo-rozrywkowego Toruń Plaza. Było to bardzo wygodne rozwiązanie dla wszystkich biegaczy, którzy przybyli na bieg samochodem, ponieważ w okolicach obiektu znajduje się sporo miejsc parkingowych. Meta biegu znajdowała się zaś w samym centrum Starego Miasta. Po zakończeniu biegu, wszyscy uczestnicy, którzy chcieli wrócić w okolice centrum handlowego mogli skorzystać z transportu zapewnionego przez organizatora. My jednak zaparkowaliśmy w tym roku auto na Starym Mieście i na start udaliśmy się tramwajem, więc nie za bardzo wiemy jak ten transport wyglądał w praktyce.

Samo biuro zawodów znajdowało się wewnątrz centrum handlowego. Niby wygodne rozwiązanie, bo nie trzeba było marznąć na zewnątrz, a w tym roku było naprawdę zimno, jednak miejsce, które wybrano na rozstawienie całego zaplecza było troszkę ciasne. Odbiór pakietów możliwy był przy paru stanowiskach podzielonych według numerów startowych. Pakiety można było również odbierać dzień wcześniej. Wszystko odbywało się dość sprawnie, a kolejki były niewielkie.

Na szczególną uwagę zasługuje pakiet startowy biegu. Pamiętam, że w zeszłym roku byłem naprawdę mocno zaskoczony jego wielkością i składem, dlatego byłem bardzo ciekawy co organizatorzy przygotują dla biegaczy w tym roku. W pakiecie znalazł się  numer startowy oraz chip do pomiaru czasu, napój izotoniczny, płatki kukurydziane, mapa rowerowa, masa gadżetów od sponsorów biegu i spory worek na depozyt. Całkiem nieźle.

Fakt, że biuro zawodów znalazło się w centrum handlowym spowodowało, że nie można było znaleźć żadnych szatni, dlatego korzystano z toalet w samym Toruń Plaza. W praktyce spowodowało to, że wielu biegaczy wykorzystywało kabiny w toaletach jako przebieralnie, blokując je tym, którzy chcieliby skorzystać w nich w innym celu. Myślę, że w przyszłym roku organizatorzy powinni pomyśleć nad jakimś innym rozwiązaniem, jeśli chodzi o szatnie i toalety w okolicach startu biegu. Być może, rozsądnym rozwiązaniem byłoby rozstawienie jakiś dodatkowych namiotów w okolicach startu, które można by było wykorzystać jako szatnie.

W związku z biegiem Run Toruń organizatorzy zapewnili także parę dodatkowych atrakcji. Dzień wcześniej uczestnicy biegu mogli skorzystać z możliwości zwiedzenia Stare Miasta z przewodnikiem, a wieczorem zorganizowano imprezę sportowo-rozrywkową z wieloma nagrodami. Nie było nam niestety dane w niej uczestniczyć.  W dniu biegu między 9:00 a 10:30 zorganizowano zaś spotkanie ze słynną polską pływaczką, Otylią Jędrzejczak.

Wróćmy jednak do samego biegu. Około godziny 10:40 udaliśmy się w kierunku startu. Pogoda do biegania była świetna. Duże zachmurzenie i niska jak na maj temperatura była świetną informacją dla biegaczy, którzy planowali tego dnia osiągnąć jakiś dobry wynik. W okolicy startu znajdowała się ciężarówka, która została wykorzystana jako depozyty. Wszyscy biegacze, którzy oddali do niej swojej rzeczy, mogli je później odebrać już w okolicach mety na Starym Mieście. Przed samym biegiem zorganizowano rozgrzewkę dla biegaczy i wszyscy powoli zaczęli się ustawiać w okolicach startu. Z takich fajnych i ciekawych akcentów, każdy uczestnik biegu mógł wziąć sobie balon wypełniony helem, na którym mógł napisać swój planowany czas biegu. Tuż przed strzałem startera wszystkie balony zostały puszczone w górę. Efekt był całkiem fajny.

Punktualnie o godzinie 11:00, bieg wystartował. Na starcie stanęło prawie 1300-u biegaczy. Trasa Run Toruń jest naprawdę niezwykła. Prowadzi ona przez najważniejsze miejsca w Toruniu, w tym także przez słynną MotoArenę, jeden z największych i najpiękniejszych stadionów żużlowych na świecie. Biegacze po raz kolejny mogli przebiec po torze, którym na co dzień jeżdżą żużlowcy. Bardzo fajne urozmaicenie. Na dodatek w tym roku atmosfera na stadionie była wyjątkowa, ponieważ w tym samym czasie odbywały się na nim jakieś zawody rowerowe. Jednak sam dobieg do stadionu pozostawiał wiele do życzenia. Służby miejskie niedostatecznie zabezpieczyły trasę biegu i biegacze musieli się przedzierać między samochodami, które jakimś dziwnym trafem znalazły się na trasie biegu. Troszkę dziwna sprawa i takie sytuacje na takim masowym biegu nie powinny mieć miejsca.

Za samą MotoAreną było już znacznie lepiej. Trasa prowadziła dość szeroką drogą wzdłuż Wisły, aby następnie wkroczyć na teren Starego Miasta pełnego turystów. Szczególnie ta końcówka biegu była wyjątkowa, ponieważ wzdłuż trasy było masę ludzi i atmosfera była naprawdę fajna. Super pomysłem było także zaangażowanie do dopingu dzieci z różnych toruńskich szkół. Ich doping był naprawdę bardzo głośny i motywujący. Dzięki takim elementom, atmosfera tego biegu jest naprawdę wyjątkowa. Trasa tegorocznego Run Toruń nie była szczególnie wymagająca jeśli chodzi o pofałdowanie terenu. Znajdowało się na niej parę lekkich podbiegów i zbiegów, ale raczej nie były one specjalnie uciążliwe Dużo bardziej wymagającym elementem była zaś nawierzchnia. W dużej części trasy zawodnicy biegli po dość niewygodnych i nierównych kamieniach. Szczególnie pod koniec trasy na Starym Mieście było to dość uciążliwe. Taka już jednak specyfika Torunia i tego biegu. Ideą tej trasy jest pokazanie najważniejszych miejsc w mieście i pod tym względem sprawdza się znakomicie.

Po dobiegnięciu na metę, na biegaczy czekały piękne medale, butelka wody niegazowanej oraz obfity posiłek. Największym mankamentem, który naprawdę mocno rozczarował i zdenerwował uczestników biegu, była słaba organizacja wydawania rzeczy z depozytów. Kolejka była ogromna. Na dodatek było bardzo zimno i wielu rozgrzanych biegaczy zaczęło mocno marznąć. Wydawanie rzeczy trwało straszliwie długo. My czekaliśmy w kolejce ponad 30 minut. Trochę słabo. Ciekawy jestem ilu uczestników z tego powodu obudziło się następnego dnia z przeziębieniem. Jest to o tyle denerwujące, że podobno w zeszłym roku takiego problemu w ogóle nie było. Wydawanie rzeczy było dużo lepiej zorganizowane i odbywało się sprawniej. Sam pamiętam, że nie stałem wtedy w żadnej kolejce i rzeczy odebrałem od razu. Być może organizatorów przerosła liczba uczestników. W zeszłym roku startowało 800 biegaczy, w tym roku prawie 1300.

Na szczęście po odebraniu rzeczy można było się przebrać i ogrzać w bardzo ciepłych namiotach ustawionych w pobliżu mety. Szkoda tylko, że nie rozstawiono w nich żadnych ławek lub krzeseł. Z drugiej jednak strony, dobrze że było chociaż ciepło, co po kilkudziesięciu minutowym staniu w kolejce do depozytów było miłym udogodnieniem.

Muszę przyznać, że po tej imprezie wróciliśmy z Torunia z mieszanymi uczuciami. Marznięcie i stanie w tej kolejce po rzeczy naprawdę nas dobiło. Szkoda, że organizatorzy nie ustrzegli się tak poważnej wpadki. Część biegaczy twierdziło także, że sama trasa, mimo tego, że ma atest była za długa o 200 metrów. Ciężko mi się do tego odnieść, ponieważ nie posiadam zegarka z GPS'em i nigdy nie mierzę dystansu podczas biegu. Jednak nie zmienia to faktu, że Run Toruń to bardzo ciekawa impreza biegowa, a bieganie po MotoArenie i Starym Mieście pełnym dopingujących ludzi to naprawdę niezwykłe przeżycie, które zawsze będziemy miło wspominać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz