niedziela, 8 czerwca 2014

VI Legionowska Dycha (Legionowo) - relacja

8 czerwca Pędzące Żółwie wystartowały w szóstej edycji biegu Legionowska Dycha odbywającego się w podwarszawskiej miejscowości Legionowo. Nie ukrywam, że start w tej imprezie biegowej planowałem już w zeszłym roku. Jednak limit uczestników wyczerpał się wtedy bardzo szybko i nie dałem rady się zapisać. Tym razem byłem jednak bardziej czujny.

Start biegu został przewidziany na godzinę 10:00, dlatego około godziny 9:00 przyjechaliśmy w okolice nowoczesnej hali sportowej Arena Legionowo, wokół której zorganizowano całe zaplecze biegu. Wybór miejsca okazał się bardzo trafny. Arena dysponuje sporym parkingiem, dzięki czemu wszyscy zmotoryzowani nie mieli dużych problemów ze znalezieniem miejsc do parkowania. W samym budynku zorganizowano zaś biuro zawodów. Odbiór pakietów odbywał się bardzo sprawnie, jednak już ich skład pozostawiał wiele do życzenia. No bo jednak numer startowy zintegrowany z chipem, agrafki, talon na posiłek czy koszulka, która w moim przypadku była zdecydowanie za mała, bo już nie było odpowiedniego rozmiaru to trochę mało jak na bieg, w którym opłata startowa wynosiła 50zł w wypadku rejestracji elektronicznej lub 100zł w przypadku rejestracji w biurze zawodów. Biegacze nie otrzymali przed startem nawet żadnego napoju lub wody. Niby zorganizowano jakiś namiot, w którym miejscowe wodociągi udostępniały wodę, ale ja wolałbym jednak coś bardziej pewnego :)

Na dodatek 8 czerwca nie był szczególnie łaskawy dla zawodników jeśli chodzi o pogodę. Brak chmur i temperaturę w granicach 30*C nie można nazwać wymarzonymi warunkami do biegania. Jednak mimo tego, na starcie biegu stanęło około 500 osób. Punktualnie o 10:00 wszyscy ruszyli na trasę Legionowskiej Dychy. Trasa ta składała się z dwóch pięciokilometrowych okrążeń po lokalnych uliczkach miasta. Nie była ona szczególnie wymagająca i tak naprawdę przy odpowiedniej pogodzie spokojnie można było pokusić się na niej o życiówkę.

Póki co wypowiadałem się o tym biegu dość negatywnie, jednak jeśli chodzi o przygotowanie trasy muszę przyznać, że należą się duże brawa dla organizatorów i przede wszystkim dla lokalnych mieszkańców. Na trasie znajdowało się parę punktów z wodą pitną, jak również rozstawiono specjalne sikawki ochładzające wykończonych biegaczy. Jednak także lokalni mieszkańcy starali się jakoś pomóc zawodnikom Jedni zorganizowali na przykład punkt z wodą, inni zaś wyjęli szlauchy, którymi oblewali zgrzanych biegaczy. Piękna sprawa.

Bieg ukończyłem w dość zadowalającym, jak na te warunki czasie, jednak nie ukrywam, że byłem trochę zawiedziony kiedy na mecie nie dostałem żadnej butelki izotonika, albo chociaż wody mineralnej. Tak wiem, mogłem skorzystać z namiotu lokalnych wodociągów, który rozdawał wodę, ale organizatorzy mogli przynajmniej rozstawić jakieś kubeczki z wodą tuż za metą, żeby od razu można było trochę się orzeźwić. Jednak sam medal był bardzo ładny i niezwykle oryginalny. Po biegu przygotowano także dla biegaczy jakieś spaghetti. Niestety nie miałem przyjemności go spróbować, ponieważ upał tak dał mi się we znaki, że nawet nie chciało mi się jeść.

Bieg mimo upału ukończyło 489 biegaczy. Wśród nich także wykończone Pędzące Żółwie. Muszę stwierdzić, że po tym biegu mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony pod względem sportowym bieg zorganizowano bardzo dobrze i biegacze nie mieli tutaj powodów do narzekań. Z drugiej jednak strony jak na tak wysoką opłatę startową byłem bardzo mocno zawiedziony skromnym pakietem startowym, szczególnie w porównaniu do konkurencyjnych imprez, które często za mniejsze pieniądze oferują biegaczom dużo więcej. Nad tym elementem organizatorzy powinni moim zdaniem trochę popracować, ponieważ na tle konkurencji wypadają bardzo słabo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz