Kiedy rok temu Orlen ogłosił, że zorganizuje w Warszawie
mistrzostwa Polski w maratonie, w świecie biegackim zawrzało. Wielu
biegaczy nie było w stanie zrozumieć jakim cudem debiutująca impreza od
razu otrzymała status mistrzostw Polski w najbardziej prestiżowej
konkurencji biegowej. Na dodatek część biegaczy uznało ją za próbę
zmarginalizowania organizowanego od wielu lat wrześniowego maratonu
Fundacji "Maraton Warszawski". Prawdę mówiąc nie za bardzo wiem
dlaczego. Imprezy w żaden sposób na siebie nie nachodziły i moim zdaniem
to bardzo fajnie, że stolica doczekała się dwóch liczących się biegów
maratońskich. Faktycznie, mogło wydawać się to trochę kontrowersyjne, że
zawody te tak szybko otrzymały status mistrzostw Polski, jednak patrząc
na ich oprawę, pulę nagród oraz niezwykle mocną stawkę zawodników,
szczególnie tych z zagranicy, wybór taki wydawał się uzasadniony.
Druga edycja Orlen Warsaw Marathon nie zawiodłą moich oczekiwań.
Wszystko zostało zorganizowane z wielkim rozmachem. Na starcie pojawiło
się wielu znakomitych zawodników, w tym także brązowy medalista
ubiegłorocznych mistrzostw świata w Moskwie, Tola Tadesse. Start w
maratonie zapowiedział także jeden z najlepszych europejskich
maratończyków, Polak Henryk Szost, który po zupełnie nieudanej
poprzedniej edycji (kontuzja w czasie biegu) obiecał ostrą walkę.
Szykowała się naprawdę niesamowita impreza. Oczywiście Pędzące Żółwie
nie mogły jej odpuścić. Nie czuliśmy się jednak odpowiednio wytrenowani
do maratonu, dlatego wystąpiliśmy jedynie w biegu na 10 kilometrów.
Pierwszym etapem każdej z takich dużych imprez biegowych jest odbiór
pakietu. Biuro zawodów znajdowało się na terenach wokół Stadionu
Narodowego. Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego organizatorzy tej
imprezy nie starają się wykorzystać zaplecza stadionu, tak jak robi
chociażby to Fundacja "Maraton Warszawski". Jest to bardzo wygodne
rozwiązanie zarówno dla organizatorów, jak i biegaczy. Z tego co
widziałem na samym Stadionie Narodowym odbywa się jedynie Pasta Party
dla maratończyków. Zamiast tego wokół stadionu rozstawiono masę
namiotów. Wśród nich znalazł się olbrzymi namiot na towarzyszące zawsze
takim dużym imprezom Expo, dwa namioty przeznaczone na biura zawodów
(oddzielne dla maratonu i biegu na 10 kilometrów) oraz namioty na
depozyty i niezwykle wygodne szatnie dla biegaczy.
Odbiór pakietów został zorganizowany bardzo profesjonalnie. Numery
podzielono na bardzo wiele stanowisk, a odbiór był możliwy aż przez 4
dni. Jednak podobnie jak w tegorocznym Półmaratonie Warszawskim nie
można było odebrać pakietu w dniu biegu. W skład pakietu w biegu na 10
kilometrów wchodziła koszulka techniczna, napój izotoniczny, specjalny
worek z logo biegu i tradycyjnie masa jakiś kuponów i ulotek. Uczestnicy
maratonu zamiast worka otrzymali zaś plecak.
Maraton, jak również bieg na 10 kilometrów miały rozpocząć się
punktualnie o godzinie 9:30. Jak to zwykle bywa podczas imprez na
Stadionie Narodowym, zaparkowanie samochodu w okolicach obiektu okazało
się olbrzymim wyzwaniem. My przyjechaliśmy pod stadion już około 8:00,
więc bez problemu znaleźliśmy jeszcze jakieś miejsca. Jednak komunikacja
miejska była tego dnia dużo rozsądniejszym rozwiązaniem.
Podobnie jak w zeszłym roku na terenach wokół stadionu wydzielono
strefę przeznaczoną tylko i wyłącznie dla biegaczy posiadających numer
startowy. W strefie czekały już ściśle podzielone stanowiska na depozyty
oraz bardzo wygodne szatnie. W zasadzie jedynym mankamentem strefy dla
biegaczy była niewystarczająca ilość toalet oraz słabe ich oznaczenie.
Start do tegorocznych biegów odbył się dość nietypowo. Zarówno
maratończycy jak i biegacze na 10 kilometrów startowali z Wybrzeża
Szczecińskiego dokładnie o tej samej godzinie. Z tym, że maratończycy
biegli w stronę mostu Poniatowskiego, a biegacze na 10 kilometrów w
stronę mostu Świętkokrzyskiego. Doprowadziło to do nerwowej sytuacji tuż
przed startem biegów, kiedy to spóźnieni biegacze na 10km przechodzili
do swoich stref po trasie maratonu. Na szczęście sytuację szybko udało
się opanować i biegi wystartowały w miarę punktualnie.
Podobnie jak w zeszłym roku wystartowało dużo więcej biegaczy na 10
kilometrów niż maratończyków. Pędzące Żółwie miały swoich reprezentantów
tylko w biegu na tym krótszym dystansie. Trasa na 10 kilometrów była
dość ciekawa. Przebiegała przez most Świętokrzyski, Wisłostradę i
okolice Starego Miasta. Znalazł się na niej jeden dłuższy podbieg na ul.
Sanguszki oraz piekielnie szybki zbieg ulicą Tamka. Jednym słowem,
stosunku do poprzedniej edycji trasa była dokładnie taka sama, a
zmieniono jedynie kierunek biegu. Swoją drogą dość ciekawy pomysł. Co do
trasy maratonu nie będę się wypowiadał, ponieważ nie biegliśmy nią i
nie potrafimy jej ocenić. Bieg przebiegliśmy sympatycznym lekkim tempem.
Duża ilość uczestników nie pozwoliła na osiągnięcie jakiś super czasów,
ale nie ukrywam, że jeszcze nigdy zbieg na jakiejkolwlek trasie nie
sprawił mi tyle frajdy co zbieg ulicą Tamka, szczególnie w jej
najstromszej części.. W końcu mogłem poczuć, jakim tempem biegają
zawodowcy :)
Po przekroczeniu linii mety musieliśmy trochę poczekać w kolejce na
odbiór medali, napoju izotonicznego oraz wody. Następnie szybko
przebraliśmy się i czekaliśmy na finisz najszybszych maratończyków.
Niespodzianek nie było. Bieg wygrał faworyt, brązowy medalista
mistrzostw Świata w Moskwie, Tola Tadesse, który osiągnął nad rywalami
olbrzymią przewagę. Wspaniałą wiadomością dla Polaków, było trzecie
miejsce Henryka Szosta, który został tym samym mistrzem Polski w
maratonie. Wszyscy zawodnicy zostali przywitani na mecie olbrzymimi
brawami. Swoją drogą, jeszcze nigdy nie widziałem, żeby w polskim biegu
startowało tylu ciemnoskórych zawodników. Widać, że Orlen Warsaw
Marathon przyciągnął na start wielu naprawdę wspaniałych biegaczy. Bieg
na 10 kilometrów ukończyło 8812 biegaczy, a maraton 5812-u. Naprawdę
spora ilość.
Następnym etapem było losowanie wielu naprawdę wspaniałych nagród
wśród wszystkich uczestników biegu na 10 kilometrów, którzy ukończyli
ten dystans. Wśród nich znalazł się nawet samochód - Smart ForTwo Coupe.
Maratończycy mogli zaś wygrać jeden z nowych modeli Mercedesa. To
losowanie odbyło się jednak trochę później. Bardzo miłym zaskoczeniem była także masa różnych stoisk reklamowych z
darmowymi próbkami produktów. Dzięki temu załapaliśmy się na jakieś
darmowe batony czy napoje. Mała rzecz, a cieszy.
Moim zdaniem, organizatorzy Orlen Warsaw Marathon udowodnili, że
zasługują na organizację mistrzostw Polski w maratonie. Niewiele imprez
biegowych na świecie organizowanych jest z takim rozmachem i start w tym
biegu jest naprawdę bardzo ciekawym i miłym doświadczeniem. Na dodatek
można jeszcze wygrać super nagrody. Jeżeli dodamy do tego fakt, że dzień
wcześniej zorganizowano darmowy, charytatywny marszobieg ze Starego
Miasta do Stadionu Narodowego, to naprawdę trzeba sobie zadać pytanie,
co można by jeszcze dodać w trzeciej edycji. Nie ukrywam, że z
niecierpliwością będę na nią czekał. Termin biegu wyznaczono na 26
kwietnia 2015 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz