24 maja odbyła się druga edycja biegu Podkowiańska Dycha. Impreza
ta rozegrana została w Podkowie Leśnej, bardzo ładnie usytuowanej
podwarszawskiej miejscowości. Głównym jej punktem był bieg na 10
kilometrów. Pędzące Żółwie po dość pozytywnych recenzjach odnośnie
pierwszej edycji biegu postanowiły spróbować swoich sił w tym roku.
Sobota 24 maja nie była zbyt łaskawa, dla biegaczy. Temperatura w
granicach 30 stopni Celsjusza, bardzo niewielki wiatr i całkowity brak
chmur spowodowały, że szykowało się naprawdę hardcorowe bieganie. Do
Podkowy Leśnej przybyliśmy z założeniem, że bieg ten przebiegniemy
bardzo spokojnie. Nienawidzimy biegać w takim upale i jeśli mam być
szczery, gdyby nie te zawody z pewnością odpuściłbym przy takich
warunkach jakiekolwiek bieganie. Jednak szkoda nam było rezygnować z
tego biegu i postanowiliśmy spróbować swoich sił w tych ekstremalnych
warunkach.
Do Podkowy Leśnej dotarliśmy na godzinę przed rozpoczęciem biegu. Bez
problemu zaparkowaliśmy auto w okolicy biura zawodów, które znajdowało
się w jakiejś szkole usytuowanej 200 metrów od startu biegu. Zaplecze
było dość zadowalające. Na sali gimnastycznej można było odebrać pakiety
startowe oraz zostawić rzeczy w depozycie. Poza salą gimnastyczną
zorganizowano zaś niewielkie szatnie, w których znajdowały się także
prysznice i umywalki. Całkiem nieźle.
Przejdźmy jednak do samego pakietu startowego. Muszę przyznać, że
bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ilość napojów, które się w nim
znalazły. Oprócz 0,5 litrowej butelki jakiegoś izotonika w zestawie
znalazł się także mały dietetyczny napój energetyczny. Dodatkowo w
pakiecie znalazła się pamiątkowa koszulka, chip do pomiaru czasu
mocowany do buta, numer startowy, jakiś baton proteinowy oraz masa
materiałów reklamowych od sponsorów. Plusem była wielkość toreb, w
których rozdawano pakiety. Dzięki temu można było do nich spokojnie
zmieścić rzeczy, które zostawiano w depozycie.
Jak to zwykle bywa na takich lokalnych imprezach, biegowi głównemu
towarzyszyło masę biegów towarzyszących. Poza biegiem na 10 kilometrów
zorganizowano także zawody na krótszych dystansach dla dzieci oraz bieg
na 2,5 kilometra dla wszystkich, którzy nie czuli się na siłach, żeby
zmierzyć się z dystansem 10 kilometrów. W okolicach startu znajdowały
się także bardzo interesujące stoiska wystawowe. Można było między
innymi zobaczyć najnowszy model elektrycznego BMW czy zapoznać się z
obecną kolekcją firmy New Balance. Jak na taką niewielką imprezę ilość
wystawców była całkiem spora i każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Przejdźmy jednak do samego biegu. Mimo strasznego upału, na starcie
biegu głównego stanęło ponad 500 biegaczy. Bieg wystartował o godzinie
11:00. Na zawodników czekała jedna 10 kilometrowa pętla po sympatycznych
lokalnych uliczkach Podkowy Leśnej, w tym około 2 kilometry biegu przez
las. Trasa była dość płaska, jednak w lesie warunki do biegania nie
były najlepsze. Mimo tego, że początkowo ścieżka leśna po której odbywał
się bieg była dość szeroka, znajdowały się na niej spore kałuże, które
dość ciężko było ominąć, szczególnie w dużym tłoku. Dalsza część trasy
po lesie wcale nie była lepsza. Może nie było już na niej kałuż, ale
była dość wąska i pofałdowana. Jednak trzeba pochwalić organizatorów za
ilość stanowisk z wodą na trasie. Według regulaminu biegu na trasie
miało znajdować się jedno stanowisko z wodą po 7,5 kilometrach od
startu. Jednak w związku z ekstremalnymi warunkami panującymi tego dnia,
zorganizowano jeszcze jeden dodatkowy punkt z wodą. Pozytywnym
zaskoczeniem była także inicjatywa niektórych mieszkańców Podkowy
Leśnej. Między 8, a 9 kilometrem, na trasie rozstawiła się jakaś
sympatyczna pani, która ochładzała biegaczy wodą ze szlauchu. Mała
rzecz, a cieszy. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to największym
problemem okazały się numery startowe. Były one wykonane z papieru,
który pod wpływem wody momentalnie się rozmiękczał i w związku z tym, ja
na przykład musiałem kończyć bieg z numerem w ręku. Była to o tyle
nieciekawa sytuacja, że odbiór rzeczy z depozytu odbywał się właśnie na
podstawie numerów startowych. Ciekawe co by było gdybym ten numer zgubił
gdzieś po drodze.
Kiedy przekroczyłem linię mety, byłem naprawdę bardzo zadowolony, że
ten bieg już się skończył. Czas miałem tragiczny, ale jednak byłem dość
usatysfakcjonowany, że mimo piekielnego upału udało mi się pokonać cały
dystans biegnąc. Jakaż była moja radość, kiedy poza bardzo ładnym
medalem wręczano biegaczom także półlitrową butelkę wody mineralnej.
Jedno trzeba organizatorom przyznać. Robili co w ich mocy, żeby ułatwić
zawodnikom przetrwanie tych ekstremalnych warunków. Warto także
podkreślić, że bieg ten ukończyło 535 biegaczy i tak naprawdę wszyscy,
niezależnie od uzyskanych wyników, zasługują na ogromne uznanie za to,
że zmierzyli się z tą trasą w tak ciężkich warunkach. Przy tej pogodzie
nie dało się nawet spokojnie spacerować, a co dopiero biegać.
Reasumując, II Podkowiańska Dycha jest z pewnością biegiem, który
jeszcze na długo zapamiętamy, przede wszystkim ze względu na ekstremalne
warunki atmosferyczne panujące podczas biegu. Jednak sama trasa i
bardzo dobra organizacja imprezy spowodowały, że na pewno chętnie
zmierzyłbym się z tą trasą jeszcze raz. Mam jednak nadzieję, że tym
razem przy pogodzie sprzyjającej uprawianiu biegania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz